Pomysły są różne, choć tak naprawdę nie jakoś szczególnie różnorodne. To tak jak ze ślubami na banjee czy na safari – pewien umiar mógłby zostać wzięty pod uwagę. A nie jest. To jest bowiem tak intymna chwila, tak zapierająca dech w piersiach, że właściwie brakuje słów, by ją opisać i by o niej mówić. A my o tym zapominamy i prześcigamy się w coraz to nowych pomysłach.
Prostota i szczerość. Oto czego tak naprawdę nam brakuje. Czytałam ostatnio scenę oświadczyn, w której ukochany przybiegł do swej wybranki prosto z joggingu, w przepoconych ciuchach, bez pierścionka. Po długich miesiącach wahania stwierdził, że jest gotowy, że jest pewny, że chce tego całym sobą. I co, czy ukochana miała odrzucić go, bo nie zorganizował tego „jak należy”?
dobrym przykładem też mogą być zaręczyny Monici i Chandlera !
OdpowiedzUsuńO tak! Świetny przykład! To chyba moja ulubiona scena z całych "Przyjaciół".
OdpowiedzUsuń