Przeglądając dziś branżowe strony, na blogu Białe Inspiracje natrafiłam na premierę filmu będącego zaproszeniem na ślub. Nie wiem jak Wy, ale ja się jeszcze z takim pomysłem nie spotkałam, więc tym bardziej mi się spodobał. Po obejrzeniu podoba mi się nadal, bo nie jest to filmik z rodzaju tych kiczowatych, w których to para całuje się na tle różowych serduszek latających na pierwszym planie. Oj nie.
Tu para całuje się przy wtórze muzyki Kanyego Westa w skórach i poszarpanych dżinsach. I powiem tak: co prawda sama bym nie wybrała na zaproszenie filmu stylizowanego na "Bonnie i Clyde", jednakże wielki wielki plus dla narzeczonych za pomysł. To jest w stu procentach ich! (choć w realizacji pomógł im nieco Wedding Studios).
Ale oprócz filmu urzekło mnie coś jeszcze. Entuzjazm (jak czytamy w poście pod filmem: "realizowanie pomysłów i marzeń nie jest jakimś wielkim wyrzeczeniem") i wiara w to, że: "to mój pierwszy i ostatni Ślub. Że stworzymy fajny i długotrwały związek". I tak ma być! Trzeba działać, realizować marzenia, "kolekcjonować wspomnienia" i wierzyć. Jestem bardzo bardzo za.
Wow ! Doczekałam się postu, którego wyjątkowo nie musiałam sama pisać! :P
OdpowiedzUsuńBardzo nam miło!
Dziękujemy!!
:)