photo goacutelowna_zps9097e7ed.png  photo oblogu_zpsccfd91bf.png  photo omnie_zps2e1d951c.png  photo kontakt_zpse9786ce4.png

piątek, 11 kwietnia 2014

Poślubne marzenia

źródło
Tytuł tego posta to jednocześnie tytuł artykułu znalezionego w kwietniowym "Zwierciadle". Artykuł traktuje o tak zwanym pożyciu małżeńskim, ale ja chyba nie będę komentować akurat tego aspektu. Wiele rzeczy w wywiadzie jest bowiem strasznie tendencyjnych, nachalnych i momentami niestosownych (mogłabym zacytować, ale po co robić reklamę...). Więc właściwie dlaczego o tym piszę? Bo nawet z beznadziejnego tekstu zawsze można wyciągnąć coś dla siebie. I oto mi tylko idzie: wyciągnąć coś konstruktywnego dla nas tu zgromadzonych. Weźmy na przykład taki oto cytacik: "Żeby było miło, trzeba się napracować i wspierać, a nie bawić w ulubione gry małżeńskie: Bo to wszystko Twoja wina!" Albo inny: "[Przed ślubem] warto uzgadniać wzajemne postawy i potrzeby. Poznawać siebie i partnera. Nie bać się, kiedy wyjdzie na jaw, że się różnimy".

źródło
I co z tego, że pani Katarzyna Miller, psychoterapeutka, mówi tu o jednym aspekcie związku - przecież można te słowa przełożyć na związek w ogólności. O przygotowaniach do małżeństwa pisałam już w tekstach: Licencja na miłość i M jak jak małżeństwo. Zainteresowanych odsyłam. Niestety nadal niewielką wagę przywiązujemy do kursów przedmałżeńskich oferowanych nam w parafiach (i patrząc na sposób prowadzenia większości z nich, trudno się temu dziwić!), poza tym wydaje nam się, że odpowiednim sposobem "sprawdzenia się" przed ślubem jest li i jedynie mieszkanie ze sobą. Cóż, ja tak nie twierdzę (choć zdaję sobie sprawę, że niektórzy z nas myślą inaczej), gdyż wydaje mi się, że więcej nam o sobie powiedzą prawdziwie głębokie rozmowy o życiu (hehe), niż "symulacja" tego życia w pomniejszeniu (bo wspólne mieszkanie przed ślubem nigdy nie będzie całkowicie odpowiadało temu po ślubie, a jeśli tak, to nie widzę sensu brania ślubu).


źródło
Często słyszę argumenty, że "jakoś to się ułoży". Nie ma rozmów o dzieciach? Wszystko się zmieni, gdy dzieci się pojawią. I gwarantuję Wam, że się zmieni, ale czy tak, jak tego oczekiwaliśmy? Kwestie finansowe, marzenia (podróże czy raczej telewizor plazmowy z DVD?), oczekiwania co do Waszego małżeństwa teraz i za 15 lat... Jeśli nie teraz, to kiedy? - potem już będzie dużo trudniej o tym wszystkim rozmawiać i zaplanować! I nie można liczyć na to, że druga strona zmieni zdanie. Więc albo samemu trzeba je zmienić, albo zmienić ... partnera. Bo pewne rzeczy są priorytetowe (np. kwestie wiary czy posiadania dzieci). Nie mam racji?

4 komentarze:

  1. Masz 100% racji. I uważam temat takich rozmów za bardzo ważny (i też planuję pod koniec czerwca, mając więcej czasu, ten temat poruszyć na blogu bardzo dokładnie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam zatem za słowo! I cieszę się, że się rozumiemy :)

      Usuń
  2. Na takie tematy trzeba rozmawiać przed ślubem, i to nie raz, ale wracać do tego przynajmniej kilka razy (dla "upewnienia"). Niestety, często teraz mówi się o wypróbowywaniu siebie przed ślubem w każdej kwestii, żeby (usłyszane wczoraj) "nie brać kota w worku", a tak naprawdę na te najważniejsze tematy i tak się nie rozmawia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten komentarz! Właśnie dokładnie o to mi chodzi :)

      Usuń