photo goacutelowna_zps9097e7ed.png  photo oblogu_zpsccfd91bf.png  photo omnie_zps2e1d951c.png  photo kontakt_zpse9786ce4.png

poniedziałek, 14 października 2013

dziś inaczej...

źródło

Po pierwsze, błąd bloggera nadal aktualny (więcej TU), więc właściwie od strony technicznej nie bardzo jak mam ten wpis stworzyć, ale trochę pokombinuję i coś może się uda. Ale to nie zmienia faktu, że jest to szalenie denerwujące, że trwa to już tak długo, i nic nie można na to poradzić, tylko kombinować trzeba. Jak to u nas (a przecież Google to nie z Polski jest?)

Po drugie, dziś wyjątkowo nie będzie o tym, co na portalach, blogach i innych stronach ślubnych znaleźć można, ale o tym, czego znaleźć nie można. Nie można znaleźć bowiem tego, o co idzie tak naprawdę. Bo bukiet i fryzura - jasne, są istotne, dla nas kobiet zwłaszcza, i zwłaszcza w ten wyjątkowy dzień. Ale przecież nie są najistotniejsze?...

Wydaje mi się, że kiedy będziemy się koncentrować tylko na całej - pięknej oczywiście - otoczce, marnie skończymy, albo raczej marnie skończą nasze związki. Bo do ślubu, a raczej do małżeństwa, to trzeba się przygotować. Czy przygotują nas kursy przedmałżeńskie? Zależy jakie i zależy, jaki my mamy do nich stosunek (więcej w tekście Licencja na miłość). Może nawet i książki typu "Mężczyźni są z Marsa..." (moim zdaniem lektura obowiązkowa, choć może niekoniecznie w podróży poślubnej - wiem co mówię...) wcale nas nie przygotują. Bo chodzi o naszą postawę i gotowość, nic innego.

A co Wy na to? Może nie ma sensu o tym w ogóle pisać i dlatego nikt nie pisze? Ale nie ma sensu, bo to oczywiste, czy nie ma sensu, bo zbyt trudne, a my wolimy pooglądać sobie zdjęcia? Dziękuję Wam za wszystkie głosy. Dziękuję, że jesteście ze mną, bo widzę, że to co robię, ma sens.

Powiązane artykuły:

poniedziałek, 5 sierpnia


4 komentarze:

  1. Jest w tym coś, że skupiamy się na otoczce, a nie myślimy o życiowym przygotowaniu do tego dnia. Zależy nam by wszystko było piękne i dopracowane - i dobrze bo to jedyny taki dzień, ale absolutnie nie możemy zapomnieć o tym co najbardziej liczy się w dniu ślubu. Tak jak piszesz - trzeba się do małżeństwa przygotować, bo to nie na kilka dni, na rok - to na zawsze. Kursy i poradnie mogą bardzo pomóc, ale nikt nie zapewni nam 100% przygotowania do dorosłego życia i odpowiedzialności za drugiego człowieka. Jest sens o tym pisać, tylko to trudne, a to co trudne odpycha się na dalszy plan. Pięknie, że o tym napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miły - jakże ważny :) - głos. Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  2. Przepraszam bardzo, ale książka "Mężczyźni są z Marsa" totalnie mnie rozczarowała. Czytając ją kiedyś stwierdziłam, że jest to najbardziej uwłaczająca dla kobiet książka świata, zaraz po "Życie erotyczne dyktatorów".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale był jakiś błąd ze strony bloggera w związku z komentarzami. No widzisz, coś w tym jest. Ja czytałam ją razem z mężem, rozdział po rozdziale, i weryfikowaliśmy to, co jest uproszczeniem, a to, co faktycznie się zgadza. Ile było przy tym kłótni, to szkoda nawet mówić, ale w ogólnym rozrachunku wiele rzeczy mi się przydało :) Tylko trzeba czytać wybiorczo i nie brać wszystkiego dosłownie. Pozdrawiam ciepło!

      Usuń