I nic dziwnego, że tego pierwszego dnia ty czujesz się niepewna i może wcale nie dostrzegasz w sobie entuzjazmu, na który tak czekałaś. Może właśnie zupełnie nie wiesz, co czujesz i co myślisz. I może towarzyszy Ci niepokój, że nie sprostasz, że nie podołasz, że ślub to ślub, a teraz już nic Cię nie czeka. Wiedz, że to jest uzasadnione i całkiem normalne (choć stan euforii również może być naturalny). Po prostu się nastaw, że może być różnie i o niczym to nie świadczy ani nie przesądza.
Inna sprawa, że wszystko zależy też od Twojego charakteru. Jeśli jesteś urodzoną aktorką na czerwonym dywanie ten dzień raczej doda Ci sił na dni kolejne, gdy trzeba będzie wszystko budować od nowa. Jeśli jesteś jednak nieśmiałą myszką, która woli się skulić gdzieś z boku i przeraża ją duża ilość ludzi, to po pierwsze zawczasu zastanów się, czy nie zrezygnować z opcji wielkiego wesela, a po drugie, licz się z tym, że możesz być zmęczona bardziej, niż się spodziewasz.
I pamiętaj, że tak naprawdę to – uwaga będzie frazes! – ślub to tylko początek. Cała przygoda zaczyna się później. I wtedy dopiero jest frajda. Czyż nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz