Chyba że ktoś traktuje sakrament małżeństwa (czy też umowę małżeńską, o której możemy mówić w przypadku ślubu cywilnego) jako formalność, a nie coś wyjątkowego, która to wyjątkowość i wręcz sakralność powinna zostać należycie uświetniona (czy też uświęcona, jak kto woli). Wtedy faktycznie nie mamy o czym mówić. Ale wtedy – jak dla mnie – w ogóle NIE MAMY O CZYM MÓWIĆ! (jeśli chodzi o prawdziwość takiego małżeństwa).
A zatem powtórzę raz jeszcze: nie rezygnujcie z nocy poślubnej. Oczywiście najczęstszym argumentem na niekorzyść jest zmęczenie Państwa Młodych, jeszcze innym – konieczność bycia gotowym i wypoczętym dnia następnego na tak zwanych poprawinach.
Zrozumiem te argumenty tylko pod jednym warunkiem: jeśli przekonacie mnie, że Waszym priorytetem jest dobra zabawa na weselu do rana czy też założenie drugiej sukienki na „poprawiny”, a nie budowanie wspólnoty z nowo poślubionym mężczyzną Waszego życia. Bo tak naprawdę, jeśli to on byłby dla Was w tym wszystkim najważniejszy (a jestem pewna, że tak właśnie jest), zrezygnowałybyście z tego wszystkiego, by jak najszybciej znaleźć się w jego ramionach. Ot co.
Noc poślubna może tez się odbyć w podróży poślubnej. I tez jest pięknie i wyjątkowo:))
OdpowiedzUsuńAno tak, oczywiście. Mnie chodziło o to, by zwrócić uwagę na to, że najważniejsi jesteście Wy, a nie jakieś tam poprawiny :-)
Usuń