photo goacutelowna_zps9097e7ed.png  photo oblogu_zpsccfd91bf.png  photo omnie_zps2e1d951c.png  photo kontakt_zpse9786ce4.png

piątek, 29 marca 2013

licencja na miłość (s. 2)


„Prowadzili je świeccy, przychodziły też jakieś małżeństwa, by powiedzieć świadectwo – czytamy wspomnienia w artykule Kurs chodzenia po wodzie. – Dostawaliśmy sporo rzeczy na ksero. Testy, pytania. Pamiętam, jak każdy miał wypisać cechy, które najbardziej denerwują go w partnerze. Total. Musisz być przy tym szczery, inaczej to nie ma sensu. A to wszystko dzieje się przed ślubem, gdy często nie zauważa się wad partnera albo udaje się, że ich nie ma”. 

Tego trochę brakuje na zwykłych parafialnych spotkaniach. Ale pytanie, czy my tak naprawdę chcemy zdobyć się na jakiś wysiłek, by poznać siebie? Czy jesteśmy gotowi na to, by dowiedzieć się o sobie całej prawdy, takiej, która może nam nie pozwolić ostatecznie powiedzieć „tak”? Czy narzekając na sepleniącego proboszcza i na całą kościelną „papierologię”, sprzeciwiamy się jakoś temu, co nam się nie podoba?

Bo dlaczego nie poświęcić trochę czasu i wysiłku, by poszukać innego miejsca, gdzie znajdziemy to, o co nam chodzi? Albo może warto podejść do takiego proboszcza i mu uświadomić, że żyjemy w trochę innych czasach i nieumiejętność wypowiedzenia słowa „seks” stanowi brak kwalifikacji do prowadzenia takich spotkań?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz