Potraktujmy więc kwestię jeżdżenia „od wesela do wesela” nieco symbolicznie. Niech to nie będzie jedynie zobrazowanie dosłownej sytuacji, w której kilka ślubów w roku powoduje, że na nasz własny nie starcza nam już sił i zapału, ale raczej uniwersalnej sytuacji, w której ogrom wszystkich spraw tak nas przytłacza, że nie umiemy się już cieszyć tym, co tak naprawdę organizujemy.
To nasuwa mi skojarzenie z jeszcze szerszym potraktowaniem tej metafory: nasze życie to zawsze będzie kwestia wyborów i zawsze będzie w nim tyle innych „wesel” i spraw, które mogą nas przytłoczyć tak bardzo, że nie będziemy już widzieć nic zupełnie. A ponieważ, jak mawiał Hamlet, „kropla goryczy zatruwa jadem całe nasze dobro”, to po prostu o to nie trudno.
To nasuwa mi skojarzenie z jeszcze szerszym potraktowaniem tej metafory: nasze życie to zawsze będzie kwestia wyborów i zawsze będzie w nim tyle innych „wesel” i spraw, które mogą nas przytłoczyć tak bardzo, że nie będziemy już widzieć nic zupełnie. A ponieważ, jak mawiał Hamlet, „kropla goryczy zatruwa jadem całe nasze dobro”, to po prostu o to nie trudno.
A więc Drogie! Nie poddawajmy się! Nie pozwólmy, by nam wmówiono, że musimy myśleć to i to, być tu i tu, zrobić tak i tak. Dziś było trochę cytatów, więc i na koniec przytoczę jeden, który usłyszałam ostatnio od pewnej pary: „tak jak w Twoim życiu chodzi o Ciebie, tak i w Twoim ślubie chodzi o tę samą osobę!” Pamiętajcie o tym. Choć brzmi to nieco egoistycznie – to prawda! Macie tylko jedno życie (i tylko jeden ślub).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz